Your GIF

NE-WSW

Czy burżuj jest człowiekiem?

Autor:Ragnar


Pytanie zadane w tytule tego tekstu może wydawać się retoryczne. Kim jest burżuj, jeśli nie człowiekiem pełniącym w społeczeństwie określoną funkcję, która czyni go burżujem.

Odpowiedź ta jednak zawiera ukryte założenie, że człowiek jest pojęciem biologicznym. Odpowiedź na nasze pytanie może przestać być tak oczywista, gdy przyjrzymy się innym ujęciom człowieczeństwa. W tym celu posłużymy się kilkoma klasycznymi charakterystykami człowieka.

Kim jesteś człowieku?


  1. Politikon zoon


    Pierwsze ujęcie jakiemu się przyjrzymy dotyczy człowieka jako istoty społecznej. Nie oznacza to jednak wyłącznie faktu, że człowiek żyje w zorganizowanych grupach, wszak nie jest to dla niego w żaden sposób unikalne. Człowiek społeczny to istota obdarzona tożsamością. Tożsamość rozumiemy tutaj jako świadomość pochodzenia. Świadomość my, która genealogicznie poprzedza świadomość ja. Jestem sobą, ponieważ pochodzę. Gdybym nie pochodził nie byłoby mnie. Ta świadomość skłania człowieka do myślenia holistycznego i obarcza go zobowiązaniami wobec wspólnoty, na gruncie której istnieje. Zakorzenia go również w miejscu pochodzenia.

  2. Homo sapiens


    Drugie ujęcie dotyczy człowieka jako istoty rozumnej.Człowiek dysponuje rozumem i zaprzęga go do działania. Rozum to władza poznawcza, która pozwala człowiekowi analizować, to znaczy dzielić rzeczywistość na części i obserwować powiązania między nimi. To potężne narzędzie otwiera człowiekowi drogę do wszelkiego rodzaju kalkulacji, spekulacji czy predykcji. W umyśle człowieka rozum współgra z innymi władzami poznawczymi zajmując właściwe sobie miejsce w ich hierarchii.

  3. Homo ludens


    Trzecie ujęcie dotyczy człowieka jako istoty, która gra. Człowiek kreuje gry, to znaczy rzeczywistość, która nie jest do końca prawdziwa, a jedynie naśladuje prawdziwą. W ramach gry pewne reguły rzeczywistości zostają zawieszone i tak uzyskuje człowiek walkę bez śmierci czy romans bez miłości. Gra nie jest poważna, a nie jest poważna dlatego, że nie

    stwarza zagrożenia. W związku z tym człowiek może grę w każdej chwili przerwać, powracając do prawdziwego życia, pełnego niebezpieczeństw.

  4. Homo faber


    Czwarte ujęcie dotyczy człowieka jako istoty twórczej. Człowiek twórczy wykorzystuje pracę swoich mięśni by kształtować bryły świata zgodnie ze wzorcami powstałymi w jego umyśle. W ten sposób nadaje on obiektom nową jakość pochodzącą z jego wnętrza i odbijaną w świecie przez jego ręce. Ta funkcja zapewnia człowiekowi rodzaj łączności ze światem będący niejako komplementarnością poznania. Gdy człowiek poznaje, jest zmieniany przez świat, gdy człowiek tworzy, świat jest zmieniany przez niego.

  5. Homo religiosus


Piąte ujęcie dotyczy człowieka jako istoty religijnej. Wchodząc w relację ze światem człowiek doznaje hierofanii - zachwytu i przestrachu nad siłami, które go przerastają. By móc wejść z tymi siłami w bezpieczną interakcję człowiek korzysta z symboli, czyli możliwych do ogarnięcia form odbijających wielkie siły i zapewniających ich obecność w świecie człowieka. Możemy porównać symbol do okna, przez które człowiek oglądać może to, co go przerasta. Uzbrojony w symbole człowiek kreuje mity, które następnie urzeczywistnia za pomocą rytuałów. Dzięki temu, to co wielkie jest zawsze obecne w jego świecie, ale nie zagraża mu. Widzi Boga nie patrząc bezpośrednio w Jego twarz i dlatego może zachować życie.

Gdy już przyjrzeliśmy się człowiekowi należy zdefiniować burżuja. Burżuj jest nowoczesną formą odwiecznej (to znaczy mniej więcej równie starej jak grzech) funkcji kupieckiej. Rację miał oczywiście Ernst Jünger pisząc, że: Wielki teatr świata ma nieliczny personel. W kostiumach historycznych, z językiem różnych epok na ustach występują w nim te same postacie, grając w paru odwiecznych konfliktach. Burżuj jest tym kto nabywa to, czego nie potrzebuje i czego tak naprawdę nie chce, by następnie przekazać to komuś, kto tego

potrzebuje i na tym zyskać.Jako, że nie może przywiązywać się do rzeczy, które przechodzą mu przez ręce, jedynym celem jaki przyświeca burżujowi jest pomnażanie zysku. Jego dążenia są więc niezaspokojone. Misję, jaką stawia sobie burżuj, można przyrównać do próby doliczenia do nieskończoności, co rozwijam w Post Scriptum*. Tym co burżuj zdobywa i oddaje mogą być zarówno obiekty jak i praca innych ludzi. Gdy burżuj nabywa czyjąś pracę by następnie sprzedać ją z zyskiem to czyni z człowieka najemnika. Najemnik więc to ktoś, kogo praca stała się towarem w posiadaniu burżuja. Jako, że ambicje burżuja są nieskończone, będzie on pomnażał liczbę najemników jak i towarów rzeczowych na tyle, na ile pozwalają mu możliwości.

Przeanalizujmy więc jak burżuj odnajduje się w zarysowanym przez nas wyżej człowieczeństwie.

Ad.1. W kontraście do człowieka burżuj jest zwierzęciem kosmopolitycznym. Oznacza to, że nie pochodzi, ale po prostu jest, sam dla siebie. Dzięki tej właściwości burżuj nie jest przywiązany do kategorii statycznych takich jak ziemia, dom czy rodzina. Nie pochodząc znikąd może wędrować wszędzie tam, gdzie ma okazję pomnożyć zysk. Z tego też powodu wszelkiej maści kupcy wyróżniali się na tle społeczeństw, na których żerowali tym, że zawsze byli w ruchu. Czasami ruch ten był względny, to znaczy kupiec osiadał w miejscu, przez które przebiegał ruch, korzystając z niego w taki sam sposób jakby sam poruszał się między statycznymi społecznościami. Szlak handlowy jest więc naturalnym objawem obecności kupców. Bez tożsamości burżuj nie posiada typowo ludzkich problemów wynikających z solidarności z dobrem wspólnoty. Jego jedynym zmartwieniem jest zysk.

Ad.2. Rozumu burżujowi nie można w żadnym razie odmówić. W porównaniu z człowiekiem cechuje się jego wyraźnym przerostem, tak że rozum (będący dla człowieka władzą poznawczą pośredniczącą między niższymi i wyższymi) przejmuje całkowitą kontrolę nad jego umysłem. W szale kalkulacji burżuj zatraca zupełnie wyższe władze poznawcze (intuicję i intelekt), a władze niższe (zmysłowe i emocjonalne) podporządkowuje na tyle na ile może rozumowi. To zaś czego nie jest w stanie podporządkować tłumi. Sprawia to, że

podświadomość burżuja narasta monstrualnie, podczas gdy nadświadomość obumiera, jak to organ nieużywany ma w zwyczaju. Oczywistą ucieczką od poświadomości jest oczywiście pogoń za zyskiem, co napędza błędną spiralę hiperracjonalności.

Ad.3. To, czym zajmuje się burżuj, bez wątpienia jest formą gry. Obserwując z zewnątrz można pomyśleć, że handel jest tylko zabawą, wszak nie opiera się na żadnych podstawach w postaci materialnych potrzeb, a jedynie na konwenansach i zupełnie abstrakcyjnych celach. Jego owoc jakim jest zysk pozostaje w ciągłym ruchu nie dając się pochwycić niczym latająca po ścianie plama światła. Ta infantylna zabawa jest jednak z perspektywy burżuja czymś śmiertelnie poważnym. Całe swoje życie uzależnia on od powodzenia prowadzonych operacji, wkładając w nie cały swój wysiłek tak, iż życie poza grą przestaje

istnieć. Gdy raz zacznie grać nie może już przestać niczym nałogowy hazardzista, który przegrał już tak wiele, że “odkucie się” jest dla niego jedyną szansą na przetrwanie. W przeciwieństwie do człowieka, który dzieli czas na życie i zabawę, burżuj żyje grą, ale grać zdecydowanie nie potrafi. Zostaje więc niewolnikiem gry.

Ad.4. Jak zapewne czytelnik może się domyśleć, burżuj z człowiekiem twórczym nie ma nic wspólnego, a jest wręcz jego przeciwieństwem. Burżuj nic nie tworzy, a jedynie żeruje początkowo na tym, co zostało wytworzone, by następnie (na drodze unajemnienia wytwórców) przekształcić tworzenie w produkcję i żerować następnie na niej. Burżuj nie pracuje, ale jego wola przekształcania świata jest nieograniczona, wszak to przekształcanie wykonane rękami innych stanowi dla niego źródło zysku. W tej jednostronnej relacji ze światem na nic zdają się więc idee piękna przyświecające twórcy, są wszak z natury swojej ograniczone, a nawet nacechowane umiarkowaniem. Tym czego potrzebuje burżuj by móc przekształcać w nieskończoność jest nieskończona (to znaczy niemożliwa do zaspokojenia) potrzeba. Stanowi ona warunek nieskończonego przepływu utowarowionej pracy i dóbr, a tym samym rosnącego w nieskończoność zysku. Narzędziem, z którego burżuj korzysta, jest konsumpcjonizm, czyli kreowanie sztucznych i niemożliwych do zaspokojenia potrzeb, by następnie narzucać je ludziom, kształtując ich niejako na swoje podobieństwo. Jak widać burżuj pasożytuje nie tylko na ludzkich ciałach, ale również umysłach.

Ad.5. Na polu religijnym różnica między człowiekiem, a burżujem jest niezwykle jaskrawa. Postrzegając świat jako potencjalne źródło zysku burżuj nie jest w stanie się nim zachwycić, ani przerazić. Kondycja, w jakiej znajduje się jego obumarły intelekt zamyka mu drogę do doświadczenia hierofanii. Tym samym nie może on korzystać z symbolu. Tworzy jednak coś do symbolu podobnego, ale pozbawionego znaczenia - symulakry. Symulakra jest odbiciem rzeczywistości w taki sposób by nic nie odbić, niczym okno wychodzące na betonowy mur, albo droga kończąca się ślepym zaułkiem. Nie mając łączności z prawdziwymi znaczeniami symulakry tworzą pętle, a te zaś swoiste pseudorytuały. Tym samym kultura burżuazyjna wypycha i zastępuje kulturę religijną stanowiąc jej parodię. Zamiast urzeczywistniać prawdę odbijając ją, ludzie podporządkowani burżujowi obijają coś co nie istnieje tkwiąc w ciągłym urzeczywistnianiu niczego, czyli kopiowaniu kopii czegoś czego nie ma. Rolą burżuja jest

stworzenie takiej architektury złudzeń, która pozwoli mu jak najskuteczniej pomnażać zysk. Zwykle jednak burżuj sam nie jest wolny od tego szaleństwa i uczestniczy w kopiowaniu złudzeń w ramach architektury burżuazyjnej kultury.

Podsumowując, możemy zaobserwować, że burżuj na poziomie społecznym albo zrywa z człowieczeństwem albo wykrzywia je i parodiuje. Chwila kontemplacji pozwala odróżnić

burżuja od człowieka zdrowego. Z kolei przestrzenią liminalną między nimi jest najemnik, czyli człowiek, który został przez burżuja wciągnięty do jego świata i pozbawiony wielu elementów człowieczeństwa, choć w stopniu mniejszym niż burżuj. Na wstępie jednak zaznaczyliśmy, że granica między ludźmi i burżujami nie jest granicą biologiczną,

biologicznie są całkowicie nieodróżnialni. Prowadzi nas to do wniosku, że faktyczna granica przebiega wewnątrz każdego z nas. W każdym z nas toczy się walka między

człowieczeństwem i burżuazyjnością. Z jednej strony rodzi to nadzieję, wszak teoretycznie każdy burżuj może na powrót stać się człowiekiem, jeśli poddany zostanie odpowiednim egzorcyzmom. Z drugiej jednak strony nasuwa się myśl straszna - każdy z nas jeśli nie będzie się pilnował może zatracić człowieczeństwo i stać się burżujem!

*Post Scriptum

Każdy burżuj, tak samo jak człowiek kiedyś umiera, więc gdy burżuj liczy do nieskończoności to umrze zanim się doliczy. Zanim jednak się to stanie wyznacza następcę. Gdy więc umiera doliczywszy do trzystu trylionów, jego następca od trzystu trylionów liczy dalej. Z czasem liczących jest coraz więcej i tak się przydarza, że przejmują władzę. Wtedy dostosowują oni całe społeczeństwo do swojej misji - liczenia do nieskończoności. Najpierw więc zmuszają ludzi, by liczyli za nich, a potem wymyślają aparaty liczące. Dochodzą wreszcie do liczb, których nikt nigdy nie nazwał, ponieważ nikt nigdy do nich nie doliczył, bo zwyczajnie nie było takiej potrzeby. Ale to ich nie powstrzymuje, wymyślają nowe nazwy, a apetyt rośnie w miarę liczenia. Gdy kreatywność (rzecz wszak ograniczona) się wyczerpuje liczą dalej bez słów. Aparaty liczące rozwijają swoje możliwości do takiego stopnia, że liczą dużo szybciej niż wszyscy burżuje i ich najemnicy razem wzięci. Ci więc zaczynają opóźniać proces, dlatego umierają - z własnej woli, by nie przeszkadzać w liczeniu.

Dla przeciętnego wzroku nieskończoność to wymysł, zupełna abstrakcja, która nigdy nie zostanie osiągnięta. Ale wzrok mędrca dostrzega, że zabawna opowiastka w rzeczywistości jest horrorem - bo nieskończoność była obecna od kiedy pierwszy człowiek zaczął do niej dążyć. Umacniała się wraz z liczeniem i wpływała na ludzi by do niej liczyli, by ją urzeczywistniali, by budowali most przez który ze świata fantazji nieskończoność zstępuje na świat rzeczywisty, choć nigdy w pełni bo jej esencją jest otchłań, nienasycony głód.

Ostatecznie odebrała człowiekowi wszelką sprawczość czyniąc swoim niewolnikiem, a gdy przestał być użyteczny pozbyła się go. Potem zaś będzie żreć dalej wysysając życie ze wszechświata. Przodkowie wiedzieli, że wspólnym zadaniem ich i bogów jest utrzymanie Apepa Pożeracza Słońc w podziemnej otchłani, gdzie nie stanowi zagrożenia tak długo, jak długo nie pozwoli mu się wystawić z niej łba. Raz jeszcze zaczerpnijmy z ich mądrości.

Ragnar - Frakcja Nazbolska

image